![]() |
Portret Z. Rumla, Piotr Mosur |
Rozerwane końmi ciało „sąsiada Beniowskiego”, jak określiła
Zygmunta Jana Rumla Anna Kamieńska, zostało złożone do zbiorowej wołyńskiej
mogiły w środku lata 1943 roku, w przededniu rzezi. „Nasza pierwsza zima na
Wołyniu 1942 roku” – opowiadała Anna Rumlowa – „była wyjątkowo ostra. Jeszcze w
marcu trzymały mrozy. Mieszkaliśmy w izbie, gdzie podłoga była z gliny, a trzy
ściany szczytowe… Nocą po wygaśnięciu piecyka, tzw. kozy, izba przemieniała się
w komnatę <<królowej śniegu>>. Odkrywałam wtedy w Zygmuncie
wspaniałe poczucie humoru na co dzień i niezmąconą pogodę ducha, która nie
opuszczała go w najbardziej dramatycznych momentach. Wstawał bardzo wcześnie, o
piątej rano. Były to jedyne godziny przeznaczone na pisanie – oczywiście jeżeli
mógł pozostać w domu”. W styczniu 1943 roku Rumel został obwołany Komendantem Okręgu
VIII (Wołyń), w którym miał organizować emisariat z Ukraińską Powstańczą Armią
(UPA) i partyzanckie oddziały samoobrony. Decydowało doświadczenie: wcześniej przebywał w
Warszawie, gdzie na placu Narutowicza koordynował punkt łączności,
następnie zaś – w latach 1940-41 – sprawował pieczę nad drukarnią Batalionów Chłopskich, dla której
wewnątrz sklepu z naczyniami kuchennymi zorganizował miejsce kontaktu. Rumlowa zwykła się dzielić
znaczącym wspomnieniem z jednego z warszawskich wieczorów konspiracyjnych, na
którym pojawił się sam Leopold Staff, aby zaopiniować twórczość młodego
społecznika: „Niech pani chroni tego chłopca” – ostrzegł autor Barwy miodu – „to będzie wielki poeta”.
Zygmunt wychował się w majątku rolnym pod Wiśniowcem,
pod troskliwym okiem ojca, Władysława, oficera Wojska Polskiego i matki, poetki
wołyńskiego salonu zwanej Lilianą, czyli Janiny z Tymińskich. To na swój sposób
zadziwiające: syn Liliany, wychowanek i działacz Liceum Krzemienieckiego,
sprzeciwił się miłościom matki, wypowiadając wojnę poezji galanteryjnej
międzywojnia, którą zdążył poznać i znielubić. W jego wypadku zwrot inspiracji
literackich sięgnął aż wiek wstecz: „Można by powiedzieć” – ryzykuje postawienie
zdania Anna Kamieńska – „że jest Rumel ostatnim może poetą romantycznej szkoły
ukraińskiej w poezji polskiej. Zaliczano do niej Antoniego Malczewskiego,
Seweryna Goszczyńskiego, Bohdana Zaleskiego, Czajkowskiego-Paszę, a także
młodego Słowackiego”. Bożena Górska, określając rodowód poetyk rumlowskich,
wskazywała aż cztery tradycje literackie: Słowackiego, Norwida, Staffa i Leśmiana.
„Norwid śnił mu się też po nocach” – wskazywał Iwaszkiewicz i dodawał przy tym
w komentarzu z „Życia Warszawy” z 16 listopada 1975 roku: „Spośród wielu,
którzy mogli zostać ozdobą naszej literatury i zgubili się w wojennym tłoku,
jeszcze po tylu latach od czasu do czasu wynurza się sylwetka nieznanego poety.
Jak duch zmarłego prosi o <<gorczyczne ziarno>> wspomnienia,
ucieleśnia się z wolna, nabiera cech życia”.
KS
A. Kamieńska, Wstęp i Nota biograficzna, [w:] Z. J. Rumel, Poezje wybrane, Warszawa 1978.
J. Iwaszkiewicz, Jeszcze jeden, "Życie Warszawy" 16 listopada 1975.
B. Górska, Krzemieńczanin, Warszawa 2008.
J. Gmitruk, Zygmunt Rumel. Żołnierz nieznany, Warszawa 2009.
Ballada o ulicy Słupeckiej
Maji Walterowej
Na ulicy
Słupeckiej –
na ulicy
pijanej
błądzi
księżyc jak dziecko
i tynk łupie
po ścianach – –
Biegną
schody w poddasza –
chodnik rynny
potrąca –
jezdnia
dudni jak blacha –
ot tak –
chyba niechcący – –
Hen na
czwartym pięterku –
kolebeczka –
pokoik
tekturowe
pudełko
wypełnione
napojem – –
Drzwi
pukają a zegar
senne liczy
miesiące –
szafa
płynie jak pegaz
pewnie – ot
tak – niechcący – –
Jest
skobelek i klamka –
w torebeczce
ślad mąki
a w pudełku
Ordonka
co
sprzedaje fijołki – –
Jest i pani
jak likier –
co ma oczy
milczące
i nie kocha
się w nikim –
ot tak –
chyba niechcący – –
Jeden z
czołem wysokim –
co „pa
Wołgie” wciąż świstał
kieliszeczków
głębokich
pije jeden
plus trzysta – –
Jest i
drugi co błyska –
włosem
bladogorącym
lecz
dziesiąty go dobił –
pewno –
pewno – niechcący – –
Na ulicy
Słupeckiej –
na ulicy – mój
Boże –
księżyc
spił się jak dziecko
wziął
latarnię za rożen – –
A pod dachem
kolebka –
pudełeczko skrzypiące
–
gdzie
malutka Lusieńka
rzewnie
płacze – niechcący – – –
1941