STEFAN OTWINOWSKI (1910-1976)

Całe dorosłe życie spędził w Krakowie, całe dorosłe życie związał z krakowskim życiem literackim w sensie dosłownym i „Życiem Literackim”, które współtworzył i współredagował. Kochał stare, maleńkie apteki, prowincjonalne miasteczka i często mawiał: „U nas, w Kaliszu”, choć to „u nas” trwało zaledwie pięć lat.

JÓZEF BUJNOWSKI (1910-2001)

Miał 22 lata, gdy w założonej przez siebie „Smudze”, periodyku studenckim Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie debiutował artykułem o tytule „Problem motywu”. Doktorat Józef Bujnowski uzyskał w pamiętnym roku 1956. Praca napisana pod kierunkiem profesorów Manfreda Kridla i Zygmunta Lubicz Zaleskiego dotyczyła kompozycji utworów dramatycznych Stanisława Wyspiańskiego.

ŁUCJA PINCZEWSKA-GLIKSMAN (1913-2002)

Łucja Gliksman nosi w sobie całą nowoczesną tradycję wiersza polskiego, od Mickiewicza i Ujejskiego poczynając, na Kasprowiczu zaś i szczególnie ulubionym Tuwimie kończąc. Jej utwory są precyzyjnie przemyślane i sugestywnie zrobione (...)

BEATA OBERTYŃSKA (1898-1980)

Kameleon? Lwowskie dzieciństwo i młodość przetykane rodzinnymi wyjazdami Maryli i Wacława Wolskich do Portugalii, Włoch i Francji. Jak podaje biograf, „w 1933 roku zdała egzamin w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej i do 1937 występowała w Teatrach Miejskich we Lwowie”.

SEZON PIERWSZY: PODSUMOWANIE

Pierwszy sezon zostanie zapamiętany jako wyjątkowy jeszcze z jednego powodu: przyniósł ze sobą wyjątkowe wydania dzieł dwóch autorek ocalające ich spuściznę twórczą. Pierwszym z nich były „Listy do Seweryna” Wandy Karczewskiej, drugim – „Drzwi otwarte na nicość” Melanii Fogelbaum.

ANDRZEJ KRZYSZTOF WAŚKIEWICZ (1941-2012)

Można powiedzieć, że w trzech dekadach (1960-1980) AKW, przy współudziale Jerzego Leszina-Koperskiego, okazał się jednym z najbardziej efektywnych animatorów, kronikarzy i interpretatorów kultury studenckiej oraz młodej polskiej poezji – w jej kolejnych, wstępujących rocznikach. Był Henrykiem Berezą nowej liryki.

WINCENTY RÓŻAŃSKI (1938-2009)

Różański - poeta prowincji jak Mickiewicz, Miłosz, mówiący, wprost, ale nie na tyle, aby czytelnik wychodził z jego wierszy z niczym, przeciwnie, mimo klarownego języka jest w tej poezji podskórna tkanka wymagająca odrębnej interpretacji, wysiłku erudyty, znawcy artyzmu znajomości ukrytego pędzla, którym posługuje się poeta.

RYSZARD BRUNO-MILCZEWSKI (1940-1979)

Przypadek Ryszarda Milczewskiego-Bruna nie byłby tak wyrazisty i przejmujący, gdyby nie jego osobny talent językowy. On myślał i czuł językiem osobnym, umiał dla swojej ekspresji znaleźć nowy wyraz, intuicyjnie odnaleziony w potarganej strukturze języka, którą my ulizujemy w naszym ulizanym życiu.

KAZIMIERZ FURMAN (1949-2009)

Ostatni tom "Brzemię" stanowi szczere podsumowanie życia poety. „To gorzka książka – wyznaje w końcu Furman – leżała w szufladzie trzy lata. Grzebałem co jakiś czas w niej, dodawałem, aż wydałem. To wybór z kilkudziesięciu lat. Jest tam jakiś rachunek sumienia, jest wadzenie się z Bogiem (Słowacki mnie podpuścił).

WANDA KARCZEWSKA (1913-1995)

Trudno sprecyzować, w którym momencie uznano pisarkę za „plebejskiego astrologa” – jak Stanisława Swena Czachorowskiego określił niegdyś Jan Marx – sytuując jej dzieła w grupie utworów sprowincjonalizowanych, hermetycznych i kobiecych.

STANISŁAW SWEN CZACHOROWSKI (1920-1994)

Nie mam własnego mitu – zdradzał Czachorowski i niemal natychmiast tłumaczył – samokrytyka: jest współczynnikiem talentu. Wartość jej występuje proporcjonalnie do wartości innych składników – inteligencji, wynalazczości, wrażliwości, dobrego smaku, silnej woli, samozaparcia i odwagi.

ANDRZEJ BABIŃSKI (1938-1984)

Poeta tragicznego ładu, utalentowany, stłamszony przez własną niedoskonałość, gotujący się na śmierć, zmierzający ku niej świadomie. Tu i ówdzie czytam podobne wywody, zasłyszane, przeinaczane, deformowane na pożytek mitu, sensacji i poczytności periodyku, portalu internetowego. Mit Babińskiego oscyluje pomiędzy prawdą i nieprawdą.

JANUSZ ŻERNICKI (1931-2001)

„Rozpoczynałem jako belfer na warmińskiej wiosce” – wyjaśnia Marxowi poeta i dołącza – „Byłem też rybakiem, aż do połamania ręki”. I niech to wystarczy za prowizoryczne usprawiedliwienie: „Urodziłem się w miasteczku Ciechocinek na Kujawach. Wielokrotnie próbowałem stąd uciekać.

MELANIA FOGELBAUM (1911-1944)

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że straciliśmy poetkę o ogromnym talencie, oryginalną i wciąż wartą upowszechnienia. Jedną z tych nielicznych w owych czasach, która przynależąc do swojej diaspory, pisała swoje wiersze po polsku.

ZUZANNA GINCZANKA (1917-1944)

Czy rosną jakieś kwiaty na bezimiennym grobie Zuzanny, rozstrzelanej tylko dlatego, że należała do rasy hebrajskiej? Nie uczyniono dla niej, dla jej młodości, urody i poezji żadnego wyjątku. Niekiedy zastanawiam się, o czym mógł myśleć, jeżeli w ogóle myśleć był w stanie, ów germański knecht, gdy wpakował kilka kul z rozpylacza w piękne ciało Zuzanny?

ZYGMUNT JAN RUMEL (1915-1943)

Wstawał bardzo wcześnie, o piątej rano. Były to jedyne godziny przeznaczone na pisanie – oczywiście jeżeli mógł pozostać w domu”. W styczniu 1943 roku Rumel został obwołany Komendantem Okręgu VIII (Wołyń), w którym miał organizować emisariat z Ukraińską Powstańczą Armią (UPA) i partyzanckie oddziały samoobrony.

STEFAN NAPIERSKI (1899-1940)

W środowisku literackim znany był jako Marek Eiger. Rozstrzelano go w Palmirach – Seweryn Pollak i Jerzy Andrzejewski zaświadczali niemal jednym głosem: krzyczał w „budzie” dojeżdżającej na miejsce egzekucji. „Nie mogę go sobie wyobrazić w więzieniu na Pawiaku”, dodawał ten pierwszy.

ARNOLD SŁUCKI (1920-1972)

„Wydawał się trochę szaleńcem – przyznawał z zażenowaniem Bocheński – w środowisku literackim przezwano go niemal od razu prorokiem. Był samą żarliwością i chodzącym natchnieniem. Choć zapalczywy i nieprzejednany, nie był jednak w tamtych groźnych czasach niebezpieczny, a przecież mógł być”

niedziela, 12 sierpnia 2012

Słowo wstępu

Talat Darvinoğlu


Sczeźniemy, Irenko, obsypiemy się
w proch i pył, wessą nas glina i ił,
rozjarzy popiół radioaktywny...

Krzysztof Gąsiorowski (1935-2012)


      Tak, wessą nas glina i ił. Sczeźniemy. Porażający anty-erotyk najważniejszego przedstawiciela orientacji „Hybrydy” jest niewątpliwie samospełniającą się przepowiednią. Ta strona powstała jednak po to, aby choć przez krótki czas stawić proroctwu opór. Ja i Krzysztof Schodowski mamy nadzieję, że dla wielu prezentowanych tu pisarzy i poetów stanie się rodzajem spóźnionej „elegii na odejście”, a nawet – jak wskazywał Ryszard Matuszewski – częściową „spłatą długu wdzięczności”. Tak być powinno. Otwarcie manifestowanym celem Artpubliteratury jest stać się sektą archeologów, nie zaś – grupą architektów. Archeolog musi zawierzyć sekretowi odsłonięcia – ujawnić treść, lecz jej nie prześwietlić. Łacińskie exhumo, exhumare oznaczało wydobyć, zdjąć tarczę ziemi, oddzielić powłoki. Dzieło architekta może runąć, dzieło archeologa może wysunąć się z rąk, z powrotem odejść do podziemia, wreszcie: sczeznąć. Nikt z tych, którzy zostaną na łamach tej witryny przywołani, nie zasługuje na ten powrót. 

            Idea Artpubliteratury wydaje się prosta. Należy ocalić pamięć – w rękach archeologów zobaczą Państwo wiersze nieżyjących, zapomnianych kaskaderów literatury i ich maski trumienne, portrety, które Krzysztof Schodowski określił mianem portretów wrażeniowych, czyli „powidoków fotografii filtrowanych przez oko plastyka”. Co pewien czas w publikowanym poście znajdą Państwo:

  1. portret wrażeniowy poety inspirowany jego zachowanymi fotografiami, dzieło znakomitych i uznanych plastyków, którzy specjalnie dla czytelników Artpubliteratury podejmą się stworzenia obrazu, lub infrazę, czyli dzieło plastyczne będące rozwinięciem i przekształceniem tematu zamieszczonego utworu autora,
  2.  wiersz lub poemat,
  3. krótki eseistyczny komentarz dotyczący życia i twórczości pisarza. 

           Wśród wielu innych rozpoznają Państwo twarze: Arnolda Słuckiego, Janusza Żernickiego, Stanisława Czachorowskiego „Swena”, Zygmunta Jana Rumla, a także Stefana Napierskiego. W Artpubliteraturze prezentowane będą także cykle esejów i felietonów poświęconych najważniejszym zagadnieniom historycznoliterackim ubiegłego stulecia. Być może nie dojdzie do cudu zmartwychwstań i wszystko skończy się tak, jak w smętnym liryku napisanym przez Słuckiego w Kiron 19 września 1969 roku:

Umyli mu ciało – pierś i brzuch,
gąbkę wcierając w czernie pachwin
i latał jak na wodach duch
po trupie, co tworzeniem pachniał

(Słucki, Zmartwychwstanie)

               Nadzieja jednak umiera ostatnia – nawet jeśli ma powstać z martwych…



Karol Samsel,
Krzysztof Schodowski.
Gołdap, 6 sierpnia 2012 roku

4 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...