![]() |
Portret J. Bujnowskiego Norbert Downar |
Miał 22 lata, gdy w założonej przez siebie „Smudze”, periodyku studenckim Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie debiutował artykułem o tytule „Problem motywu”. Doktorat Józef Bujnowski uzyskał w pamiętnym roku 1956. Praca napisana pod kierunkiem profesorów Manfreda Kridla i Zygmunta Lubicz Zaleskiego dotyczyła kompozycji utworów dramatycznych Stanisława Wyspiańskiego. Poeta habilitował się w 1964 roku pracą o szkicu literackim i krytyce artystycznej w literaturze polskiej na obczyźnie 1940-1960. Bliski poetom emigracyjnym w Anglii wracającym do dykcji skamandryckich i neoskamandryckich, sam jako autor związany z drugą falą wileńskiej awangardy – okazał się idiomatyczny, niezrozumiały, co więcej: łatwo poddawał się marginalizacji.
Kariera profesorska Bujnowskiego przybierała na szybkości: w 1972 roku wykładał literaturę polską na uniwersytecie w Heidelbergu, a w 1979-80 w School of Slavonic and East European Studies na Uniwersytecie Londyńskim. Przed wojną wydał w rodzinnym Brasławiu dwa tomy wierszy i poematów: „Pęknięty tor” (1937) i „Pięścią w twarz – kwiatami pod nogi” (1939). Wiersze z tomu „Ręce od brzegu” wydane zostały już w czasie wojny, drukowano je w Tel Awiwie w 1943 roku. Bujnowski miał już wówczas za sobą kapitulację Lwowa, obóz jeniecki w Pawliszczewie i więzienia: na wileńskich Łukiszkach, w Gorkim i niedaleko Urżumu. „Ręce od brzegu” powstawały w trakcie służby w jednej z dywizji kresowych w Teheranie, do której trafił po ucieczce z kołchozów. „Brzozom w płomieniach” z 1945 roku jest pierwszym tomem Bujnowskiego po jego prywatnym doświadczeniu granicznym: obronie Monte Cassino.
Dekada lat pięćdziesiątych to czas rozrachunku poety. Został usłyszany: tom „Rysy na pustce” zrecenzował w „Kulturze” młody Marian Pankowski, wówczas znany jeszcze wyłącznie z dwóch brukselskich tomów poezji „Pieśni pompejańskich” i „Wierszy alpejskich”. Studium Pankowskiego zatytułowane „Mowa bez ziemi” przedrukował w 1954 roku 9-ty numer paryskiej „Kultury”. Kolejne tomy: „Lipowy witraż” (1954) i „Odsyłacz w bezsens” (1955) przeszły bez większego echa. Bujnowski dotarł jeszcze raz do grona czytelników dzięki Wojciechowi Ligęzie – stało się to jednak dopiero w 1992 roku. W miesięczniku „Arka” Ligęza przedrukował treść rozmowy z autorem „Pękniętego toru” i zatytułował jednym z incipitów wywiadu: „Los stanowi o kreowaniu Słowa”. Rok później stworzył posłowie do mikropowieści Bujnowskiego o malarzu, Ryszardzie Kopyściu i jego tragicznej śmierci pod Monte Cassino. Utwór nosił tytuł „Koła w mgławicach”.